Towarzystwo Atletyczne Rozum
Towarzystwo Atletyczne Rozum

W Ostrowie doceniają sport

W Ostrowie doceniają sport
2012-09-04
Z Dariuszem Rozumem, prezesem Polskiego Związku Sumo i Towarzystwa Atletycznego Rozum Krotoszyn, na temat zbliżających się Międzynarodowych Mistrzostw Polski Poland Open 2012 rozmawia Daniel Borski.

Tegoroczna impreza zbliża się wielkimi krokami. Czego można się spodziewać po ostrowskich zawodach i dlaczego zostaną one przeprowadzone akurat w tym mieście?

– Po pierwsze Ostrów chce i potrafi promować się poprzez sport. Skoro w Krotoszynie nie docenia się tego, iż relacje z imprez przekazywane są na cały kraj, trudno robić coś bez końca. Z pewnością będzie to wielkie święto sumo i sportu. Impreza jest szeroko zapowiadana w większych oraz lokalnych mediach. Na terenie Ostrowa i Krotoszyna umiejscowione są billboardy promujące. Transmisję live przeprowadzi ProArt. Ponadto przekaz emitować będą TVN 24, TVP Poznań oraz rozgłośnie Radio Centrum i Radio Merkury. Na turnieju zjawi się wielu utytułowanych zawodników, w związku z czym na brak emocji nie będzie można narzekać.

Przedstawiciele jakich federacji gościć będą na południu Wielkopolski?

– W stu procentach walczyć będą reprezentanci Rosji, Azerbejdżanu, Estonii, Ukrainy, Niemiec, Węgier i oczywiście Polski. Być może pojawią się także sumocy z Tadżykistanu. Rozmawiamy jeszcze z kilkoma innymi federacjami. Już teraz można się jednak pokusić o stwierdzenie, że najbliższe Poland Open będą jednymi z najsilniej obsadzonych zawodów, jakie organizowaliśmy w naszym kraju.

Po udanych doświadczeniach związanych z przeprowadzeniem Poland Open na krotoszyńskim rynku znów zdecydowaliście się na organizację zmagań pod gołym niebem. Dlaczego?

– To dodatkowy smaczek. Centrum miasta to bardzo atrakcyjny teren. Zwykle na wydarzeniach odbywających się w rynku gromadzi się spora rzesza widzów. Dla ostrowian będzie to duża atrakcja, bowiem nieczęsto zdarza im się podziwiać ludzi uprawiających sumo. Formuła organizacji turnieju pod gołym niebem się sprawdzała, więc postanowiliśmy do niej wrócić.

A co, jeśli psikusa spłata chimeryczna ostatnio aura?

– Mam nadzieję, że pogoda dopisze. Jeśli nie, to i tak nie będziemy się martwić. Dysponujemy bowiem odpowiednim zadaszeniem.

Niegdyś wspominałeś, iż władze światowego i europejskiego sumo walczyć będą o poszerzenie programu igrzysk olimpijskich o waszą dyscyplinę. Jakie są szanse na powodzenie waszej misji?

– Szkoda, że w gronie kandydatów do organizacji IO w roku 2016 Rio de Janeiro zdystansowało Tokio. Gdyby wygrali Japończycy, szansa na włączenie sumo do olimpijskiego kalendarza byłaby olbrzymia. Niemniej nadal widzimy światełko w tunelu. Sądzę, że najpóźniej w roku 2020 – jeśli igrzyska odbędą się w Tokio lub Osace – będziemy mogli się cieszyć. Szkoda, że naszej dyscypliny nie było np. w Londynie, bo mielibyśmy szanse na medal i poprawienie słabego dorobku Polaków.

Skoro mowa o Londynie – przeżyliśmy kilka fantastycznych momentów, ale w większości dyscyplin nasi reprezentanci spisali się – łagodnie mówiąc – średnio. W czym, jako prezes krajowego związku, upatrywałbyś przyczyn wielu niepowodzeń?

– To temat rzeka. W wielu związkach dochodzi do licznych nieprawidłowości. Cieszy mnie wystąpienie minister Joanny Muchy, która zapowiada położenie nacisku na pracę u podstaw. A praca u podstaw odbywa się w małych miasteczkach, gminach i powiatach. Mam nadzieję, że pomysł Muchy przełoży się na poprawienie procesu szkoleniowego oraz infrastruktury. Niemniej już dziś współczuję pani minister. Bo jak ona przekona samorządowców do tego, by ci przeznaczyli więcej środków na sport? W Krotoszynie nie widzę szans na realizację założeń, bo burmistrz oraz jego koalicjanci są wrogami sportu. Gdyby tak nie było, już dawno powstałaby hala z prawdziwego zdarzenia. Stan naszych obiektów jest fatalny. Dzieci z ZS3 nie mają gdzie ćwiczyć, a stadion aż straszy wyglądem.

Ale w końcu dziesięć krążków to wynik identyczny jak przed dziesięcioma laty. Może nie jest aż tak dramatycznie?

– Jest fatalnie i należy o tym mówić. Wystąpienie J. Muchy ma jeszcze inny wymiar. Na 10 wywalczonych w Londynie medali 7-8 zawdzięczamy wyłącznie wytężonej pracy poszczególnych zawodników oraz ich trenerów, którzy przygotowywali się do startu za własne pieniądze. Tak dalej być nie może, bo gwiazdy pokroju Adriana Zielińskiego nam uciekną i będą zdobywać laury dla innych państw. Podobnie jest zresztą na naszym lokalnym podwórku. TAR osiąga sukcesy na międzynarodowych arenach, a gmina daje nam grosze. Nie dziwi mnie, że Łukasz i Sebastian Kaczmarkowie, po zdobyciu medali ME i MŚ, odmówili wizyty u lokalnych prominentów, bo wiedzą, jak się sprawy mają. Uważam, że miasto powinno inwestować w Kaczmarków od wielu lat, przekazując im spore środki. Przecież ci chłopcy mają szanse na to, by kiedyś zająć miejsce Fijałka i Prudla!